środa, 22 lipca 2015

Dziecięca wyobraźnia

Kiedy ten dzień minął?!

Z rana trochę stresów... Podekscytowanie Tymka, że przychodzi Dorian + gorąc - nie jest najlepszym połączeniem!

Ale przeżyłam! Gości doczekałam :) Od rana nasmażyłam naleśników by w kuchni nie stać i o! Rewelka!

Nikoś :) cudowne dziecko ;) 

Cały dzień na dworze! I goście!!! Oł jeeeeeeee! Tego mi było trzeba!
Doborowe towarzystwo i relaks, relaks, relaks!


Zabawom dzieci nie było końca! Dacie wiarę, że pierwszy wypadek zdarzył się dopiero około 17?! Nie?! Ja też nie!



Dzieciaki szalały w najlepsze kupiona w sobotę Tymusiowi kasa sklepowa była tak niesamowicie trafną inwestycją, że sama nie mogę uwierzyć! Serio!



Trzech chłopaków siedmio-, sześcio- i trzy- latek, kto by pomyślał, że będą się tak wspaniale bawić?
Zabawa kasą nie ograniczała się tylko do kupowania i sprzedawania, były kradzieże, pogoń za złodziejem, wymiana, targowanie i się i szczerze nie wiem co jeszcze! :)

 Śmiechy, chichy i rozpacz klientów "Gdzie moja karta?! "

 "Mamo, mamo udało mi się zapłacić telefonem!"

Normalnie pełna kultura :)


Namiot z IKEA tani, niesamowicie wytrzymały! Przyżył sztormy, 2 kapitanów, połowy wielorybów! Był też więzieniem, torem przeszkód dla chłopaków z wojska i... i chyba czymś jeszcze, ale zabijcie nie pamiętam juz czym :P






Tunel z IKEA?! Gąsienica ludojad! Kapitan Dorian wyciągał z niej nawet kosiarki, Minionki, Rowerek i oczywiście nie raz z opresji ratował Tymka i Olusia ^_^




Mini basen, tak wiem, mini mini ale na co mi większy przy dwójce maluchów? :) Pełnił funkcję morza.... Minionki pływały po nim statkiem :)

Ha! Kocham tą dziecięcą wyobraźnię!

Obiadek na łonie natury : naleśniczki z cukrem, dżemem lub jogurtem :) Ciasto naleśnikowe z "kawałkami czekolady" czyli ze zdrowym siemieniem  lnianym.



 "Ciociu te naleśniki smakują prawie jak gofry" - stwierdzenie Doriana bezcenne!



Neluszka po obiadku pojechała z tatusiem do dziadków do Poznania, za pewne uniknęła wielu niebezpiecznych sytuacji, chociażby zjedzenia przez gąsienice!

I Ciocia Justyna dołączyła do nas po pracy :) Fajnie tak poplotkować!

A na kolacje wjechała pizza... Taaaa takiej ciszy to dzisiaj nie było, siedzieli wszyscy i wcinali :) Chłopaki po zabawie niesamowicie głodni!



Ufff... Tymuś tak zmęczony, że bidulek zaraz po wyjściu gości najchętniej walnął by się na łóżko i nie wstał do rana... niestety było trzeba jeszcze się odmoczyć, bo warstwa brudku po tarzaniu się na ogrodzie miała chyba z dwa centy ;)

Dzieci śpią, a szczęśliwa matka zamiast odespać kiepską nockę ( Nelcia od 4-5 spała baaaaaaaaaaaaardzo niespokojnie...) przegląda fotki i cieszy się widząc radość dzieci...


Ale takie są już mamy... Prawda? 

Buziaki! 

Joasia K.! 



1 komentarz:

  1. widzę że bardzo wesoło było u Was ;) no na pewno był fajnie spędzony czas :) http://creamshine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń